MOTOCYKLEM PO POLSCE: Cudze chwalicie, Swego nie znacie…

„Cudze chwalicie, Swego nie znacie, Sami nie wiecie, Co posiadacie…”. Można powiedzieć, że powyższa fraza zaczerpnięta z utworu Stanisława Jachowicza „Wieś” stała się w czasie pandemii mottem większości z nas. Granice Państw niby są otwarte, ale… Zawsze jest jakieś „ale”. Trzeba być zaszczepionym, mieć zrobione i ważne testy itd. Jednak i tak nie daję to nam 100% pewności, że nie wylądujemy na kwarantannie w kraju docelowym bądź po powrocie do Polski. Dlatego, część z nas (motocyklistów) zaczęło poznawać Polskę od nowa. My również należymy do tej grupy.
Pomimo, że prawie wszyscy byliśmy po szczepieniach zadecydowaliśmy, że i w tym roku nie wyjedziemy za granicę tylko pojedziemy w Polskę. Zrobimy sobie mały trip „prawie wokół Polski”, bez spiny, bez ustalonych noclegów, pełen spontan. Postanowiliśmy, jak tylko się da omijać drogi główne i jechać bocznymi i najlepiej krętymi drogami. Aby sobie sprawę ułatwić skorzystaliśmy z aplikacji motocyklowej CALIMOTO i jej opcji dróg krętych.
Oczywiście mieliśmy ustalony jakiś plan podróży, który został zmieniony w jej trakcie z przyczyn pogodowych, technicznych, a na końcu i zdrowotnych.  Poniższa mapa odzwierciedla jak mieliśmy jechać (linia czerwona), a jak pojechaliśmy (linia niebieska). Zaznaczone są również miejsca, które odwiedziliśmy i te które mieliśmy odwiedzić.

Dzień 1: Poznań – Kamienna Góra

Wyruszyliśmy w czerwcową sobotę z Poznania w kierunku Wolsztyna, gdzie mieliśmy spotkać się z jednym z naszych towarzyszy podróży. Z Wolsztyna w dalszą drogę ruszyliśmy już w sześciu. Kierowaliśmy się na Nową Sól, a później na Suchą, na Zamek Czocha. Do Suchej dojechaliśmy po południu. Postanowiliśmy zjeść obiad w pobliskiej restauracji „Zielony piec”. W trakcie gdy pałaszowaliśmy jedzonko spadł krótki deszczyk, który był zapowiedzią późniejszych opadów. Po obiedzie poszliśmy sprawdzić co dzieje się na Zamku Czocha. Trafiliśmy na festyn. Do samego zamku nie weszliśmy (część z nas już tam była), tylko zwiedziliśmy dziedziniec.

Zamek Czocha
Zamek Czocha, Sucha

Z zamku pojechaliśmy w kierunku Świeradowa Zdrój, Szklarskiej Poręby, Karpacza i Kowar. Po drodze do Świeradowa zaczęło padać, przebraliśmy się w „kondonki” i jazda dalej.
W Świeradowie Zdrój, deszcz na chwilę odpuścił i zdecydowaliśmy się wejść na nowo otworzoną, najwyższą wieżę widokową w Polsce – SKY WALK (62 metry wysokości). Wieża i widok z niej robi wrażenie. Tak samo jak wejściówka – 49 zł. Na tych co nie chcą schodzić z wieży o własnych siłach, czeka 105 metrowa zjeżdżalnia, którą mogą zjechać na sam dół. Gdy zeszliśmy z wieży zaczął ponownie padać deszcz.
Pogoda i czas zmusiły nas do ominięcia Karpacza i skierowania się bezpośrednio do punktu końcowego tego dnia – Kamiennej Góry, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. Wieczorem wyszliśmy na miasto, a dokładnie na rynek, aby coś zjeść.
Dzięki informacji uzyskanej od taksówkarza trafiliśmy (a łatwo nie było, dobrze ukryta) do „Kawiarni u Leszka”. „Kawiarnia u Leszka”, to nie jest kawiarnia, jak nazwa sugeruje. Nie jest to nawet restauracja. Jest to fantastyczne miejsce, mające swój niepowtarzalny klimat (cofamy się w czasie) z bardzo dobrym żurkiem i nie tylko. Właściciel, Pan Leszek jest pozytywnie zakręconym gościem, mającym swój świat. Polecam.

Sky Walk, Świeradów Zdrój
Wieża widokowa Sky Walk, Świeradów Zdrój
Kawiarnia u Leszka
Kawiarnia u Leszka, Kamienna Góra

Dzień 2: Kamienna Góra – Mszana

Z Kamiennej Góry ruszyliśmy w kierunku granicy z Czechami. Właśnie przez Czechy skróciliśmy sobie drogę do Kudowy Zdrój. W drodze do Czech zatrzymaliśmy się w Chełmsku Śląskim przy domach tkaczy.

Domy Tkaczy to zespół 12 oryginalnych drewnianych domów z początku XVIII wieku zwanych również „Dwunastoma Apostołami”. Historia powstania tych drewnianych domostw sięga 1707 roku, kiedy to Cystersi z pobliskiego opactwa w Krzeszowie sprowadzili do Chełmska czeskich tkaczy.

Domy Tkaczy
Domy Tkaczy (Dwunastu Apostołów), Chełmsko Śląskie

Z Czech wyjechaliśmy we wsi Tłumaczów, skąd skierowaliśmy się do Radkowa, a później słynną „Drogą Stu Zakrętów” w kierunku Kudowy Zdrój. Droga Stu Zakrętów jest bardzo malowniczą drogą biegnącą przez las, jednak jest chyba trochę przereklamowana. Prawda jest taka. Jazda po jej licznych zakrętach sprawia, że mamy 'banana” na twarzy, a z drugiej strony dziurawa nawierzchnia, liczni rowerzyści, duże natężenie ruchu powodują, że ten „banan” często znika. Jak macie dużo czasu to w okolicach Krynicy Zdrój jest bardzo dużo ciekawych miejsc, które warto zobaczyć. My tego czasu nie mieliśmy, ale udało się nam zwiedzić Kaplicę Czaszek. Szkoda tylko, że nie mamy żadnych zdjęć – jest zakaz fotografowania.

Kaplica Czaszek została zbudowana w latach 1776 – 1784 przez księdza Wacława Tomaszka, proboszcza parafii w Czermnej. Ksiądz Tomaszek wraz z grabarzem  Langerem przez ponad 20 lat zbierali z okolic Kudowy, Dusznik i Polanicy szczątki ludzkie, które gromadzili w kaplicy. Jest to swego rodzaju grobowiec ofiar wojen na ziemi kłodzkiej, prawdopodobnie z czasów wojny trzydziestoletniej, prusko-austriackiej i szerzących się po niej epidemiach cholery w XVII i XVIII w. oraz z wojny siedmioletniej (1756–1763).

Kaplica Czaszek
Kaplica Czaszek,Kudowa Zdrój (fot.Merlin – Praca własna, CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=9420767)

Z Kudowy Zdrój ruszyliśmy w kierunku Kletna. W planach – zwiedzanie Jaskini Niedźwiedzia. Rzeczywistość pokrzyżowała nasze plany. Po pierwsze nie mogliśmy wjechać pod samą jaskinie, motocykle musielibyśmy zostawić na parkingu. Po drugie, z parkingu do jaskini było ponad kilometr (ok. 30 minut spaceru). W ciuchach motocyklowych i w tym upale byłoby ciężko nam tam dotrzeć. No i po trzecie, do Kletna przybyliśmy chwilę przed zamknięciem jaskini. Czynna do godz. 16.40 i raczej nie załapalibyśmy się na zwiedzanie. Szybka decyzja, jedziemy dalej. Musieliśmy dojechać do miejscowości Mszana, gdzie miał za nami czekać siódmy uczestnik naszej podróży.

Dzień 3: Mszana – Krynica Zdrój

Poniedziałek. Trzeci dzień naszej wyprawy i jak się później okazało, był to najlepszy dzień. W trakcie całego dnia towarzyszyły nam piękne widoki, lasy, łąki, kręte drogi. W niektórych momentach droga i krajobraz przywoływały wspomnienia z naszych wcześniejszych wypraw np. do Norwegii lub na Bałkany.

Dzień rozpoczęliśmy od śniadania w Chacie Staropolskiej, po którym pojechaliśmy w kierunku Wisły. Droga do Wisły minęła spokojnie, nie licząc robót drogowych na wjeździe do miasta. W Wiśle zatrzymaliśmy się pod skocznią narciarską „Malinka” im. Adama Małysza, aby pstryknąć sobie fotkę. Wyjeżdżając z Wisły rozpoczęliśmy lepszą część dnia. Droga do Szczyrku przez Przełęcz Salmopolską, a następnie bocznymi drogami przez Przełęcz Krowiarki do Niedzicy dała nam dużo radości. Mieliśmy piękne widoki, super zakręty. Po drodze zatrzymaliśmy się w Karczmie „Tabakowy Chodnik” na obiadek, podczas którego zdecydowaliśmy, że omijamy Zakopane (wszyscy tam byliśmy).

Do zamku w Niedzicy dojechaliśmy godzinę przed jego zamknięciem. Zwiedziliśmy zamek i ruszyliśmy w kierunku Krynicy Zdrój. Droga z Niedzicy do Krynicy Zdrój to najlepsza część dnia. Malowniczy krajobraz, zakręt goni zakręt, a jazda wzdłuż rzeki Dunajec, a później rzeki Poprad to była „wisienka na torcie”. Będąc już na kwaterze, wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że dawno nie pokonywaliśmy takiej ilości zakrętów jak tego dnia. Dzień mógł zakończyć się jeszcze lepiej, gdyby nasza reprezentacja w piłce nożnej wygrała swój pierwszy mecz na EURO 2020. No, ale nie można mieć wszystkiego.

Skocznia narciarska Malinka im. Adama Małysza
Skocznia narciarska Malinka im. Adama Małysza, Wisła
Zamek w Niedzicy
Zamek w Niedzicy

Dzień 4: Krynica Zdrój – Sandomierz

Wieczorna kolacja zaowocowała kolejną zmianą naszych planów podróży. Tym razem zdecydowaliśmy, że jedziemy do Zamościa odwiedzając po drodze miasto Ojca Mateusza czyli Sandomierz. Zmiana kierunku na Sandomierz wiązała się z tym, że ominęliśmy Bieszczady. Jednak nikt z nas z tego powodu nie płakał. W Bieszczadach byliśmy w zeszłym roku.

Wyjeżdżając z Krynicy Zdrój wstąpiliśmy na kolejną wieżę widokową. Była ona niższa niż w Świeradowie Zdrój (49,5 metra wysokości), ale również efektowna. Cena (wieża + wjazd/zjazd gondolą) – 74 zł.  Droga do Sandomierza przebiegła spokojnie. Nie było już tylu zakrętów, ale nie ma się czemu dziwić, opuściliśmy góry. W Sandomierzu po zaparkowaniu motocykli wynajęliśmy elektrycznego meleksa wraz z przewodnikiem, który obwiózł nas po Starym Mieście. Trasa przejazdu obejmuje Rynek z Ratuszem, katedrę, zamek Królewski, kościół św. Jakuba, Collegium Gostomianum, Dom Długosza, bulwar nad Wisłą, malowniczy wąwóz Królowej Jadwigi, Ucho Igielne, Synagogę, kościół św. Michała i bramę Opatowską. W ten oto sposób zobaczyliśmy najpiękniejsze miejsca z jakich słynie Sandomierz.
Miasto, a zwłaszcza Rynek na tyle nam się spodobał, że podjęliśmy decyzję o zatrzymaniu się tutaj na noc. Tego dnia zwiedziliśmy jeszcze muzeum Ojca Mateusza i zaliczyliśmy degustację lokalnych produktów: sera i wina.

Wieża widokowa Krynica Zdrój
Wieża widokowa Krynica Zdrój
Ratusz w Sandomierzu
Ratusz w Sandomierzu
Muzeum Ojca Mateusza, Sandomierz
Muzeum Ojca Mateusza, Sandomierz

Dzień 5: Sandomierz – Okuninka

Ten dzień dla jednego z nas nie zaczął się dobrze. W godzinach wczesnoporannych dostałem ataku bólu, który okazał się atakiem kolki nerkowej. Ból nie do zniesienia, nie życzę nikomu. Wezwałem pogotowie, przyjechali, zrobili zastrzyk i pojechali.
Co z naszą wyprawą? Kontynuujemy i jedziemy do Zamościa. Będąc w Zamościu zwiedziliśmy rynek, który zrobił na nas duże wrażenie. Nic dziwnego, że jest wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Niedaleko rynku znajduje się Bastion VII z Nadszańcem. który jest udostępniony do zwiedzania.

Ratusz w Zamościu
Ratusz w Zamościu

Z Zamościa ruszamy dalej wzdłuż wschodniej granicy w kierunku Sobiboru, aby zobaczyć miejsce w którym znajdował się hitlerowski obóz zagłady. Właśnie, mieliśmy zobaczyć. Od jakiegoś czasu zacząłem się zastanawiać, czy nad naszą grupą nie wisi jakaś klątwa, fatum. Zawsze jak chcemy coś zobaczyć i jest to zaplanowane nic z tego nie wychodzi. I tak było tym razem. Po prostu będąc już we wsi Sobibór, nie zauważyliśmy zjazdu do muzeum i pojechaliśmy dalej do wsi Okuninka nad jezioro Białe szukać noclegu. Cóż będzie pretekst, aby przyjechać tu jeszcze raz. Wieczorem chłopaki prowadzili głośne rozmowy chyba na wszystkie tematy, a ja w domku walczyłem z bólem.

Jezioro Białe, Okuninka
Jezioro Białe, Okuninka

Dzień 6: Okuninka – Stary Dwór

Ranek zaczęliśmy w bardzo dobrych nastrojach (szczególnie ja, bo ból zelżał), pomimo, że część naszej grupy wracała już do Poznania. W dalszą drogę ruszyliśmy we czterech. Nadal jechaliśmy wzdłuż wschodniej granicy podziwiając widoki. Dotarliśmy do Janowa Podlaskiego i pojechaliśmy zobaczyć zamek w Janowie. Trudno powiedzieć czy jest to zamek, czy pałac, a może dworek. Na pewno jest to hotel z SPA. Będąc w Janowie nie omieszkaliśmy zajechać do słynnej stadniny koni. Jednak, nie udało się nam zobaczyć stadniny, nie mówiąc już o jej zwiedzaniu. Na bramie wjazdowej ochrona nas zawróciła. Czyżby mieli coś do ukrycia?
Wyjeżdżając z Janowa Podlaskiego w kierunku Siemiatycz mieliśmy jechać trasą wzdłuż rzeki Bug, ale źle wprowadzone współrzędne w nawigacji spowodowały, że pojechaliśmy główną drogą. Za Siemiatyczami odbiliśmy na Grabarkę, a dokładnie na Górę Grabarkę, najważniejszego miejsca kultu religijnego wyznawców prawosławia w Polsce. Wokół cerkwi Przemienienia Pańskiego znajdującej się na Górze Grabarce wśród drzew usytuowanych jest wiele krzyży przynoszonych przez pielgrzymów. Widok takiej ilości krzyży robi wrażenie.

Zamek w Janowie Podlaskim
Zamek w Janowie Podlaskim
Krzyże pątnicze na Górze Grabarce.
Krzyże pątnicze na Górze Grabarce.

Z Grabarki kierujemy się do Białowieży odwiedzić żubry w ich rezerwacie. Z Rezerwatu Żubrów pojechaliśmy do Starego Dworu nad Zalewem Siemianówka, gdzie udało nam się znaleźć nocleg. Następnego dnia mieliśmy atakować Mazury. Napisałem „mieliśmy”, gdyż do ataku nie doszło. W nocy kolejny atak bólu sprawił, że zdecydowałem dłużej nie męczyć się i jak najszybciej wracać do Poznania. Chłopaki solidarnie wracają ze mną. 

Rezerwat Żubrów, Białowieża
Rezerwat Żubrów, Białowieża
Zalew Siemianówka, Stary Dwór
Zalew Siemianówka, Stary Dwór

Dzień 7: Powrót do domu (Stary Dwór – Poznań)

Wracamy do Poznania. Trasa? Szybka – autostrada, autostrada i jeszcze raz autostrada.

Podsumowanie

Polska to bardzo piękny kraj, a nasz wypad tylko to potwierdził. Mamy wszystko: morze, góry, jeziora, piękne krajobrazy, wspaniałe zabytki. Każdy znajdzie coś dla siebie. Prawdę mówiąc, nie musimy wyjeżdżać za granicę.
Nie udało się nam odwiedzić wszystkich rejonów Polski. Z przyczyn zdrowotnych nie dojechaliśmy na Mazury. Pomorza nie braliśmy od samego początku pod uwagę (z tym regionem mamy inne plany). Południe Polski zachwyciło nas przepięknymi górskimi widokami, super zakrętami i dużą ilością zabytków. Ściana wschodnia to kraina cerkwi, pól, łąk i lasów.
Czy coś nas zaskoczyło w trakcie wyprawy? Mnie na pewno kolka nerkowa, a ogólnie to chyba ceny! Okazało się, że tanio nie jest. Za nocleg z śniadaniem płaciliśmy średnio od 90 do 120 zł od osoby za dobę i nie były to jakieś wypasione warunki. Ceny wejściówek na tarasy  widokowe, do muzeów i innych atrakcji również pozostawiały wiele do życzenia. Rozumiem, pandemia i trzeba odrobić straty, ale w niektórych przypadkach to było przegięcie.
Mimo wszystkich niedogodności wypad uważam za bardzo udany. Polska ma nam bardzo dużo do zaproponowania.

Motocykle: Honda Crosstourer 1200, Honda Crosstourer 1200, Honda CBF 1000, BMW GS 1200, BMW GS 1200, BMW K1600, Harley Davidson Electra 1700.
Przejechaliśmy ok. 2450 km.
Odwiedziliśmy: Polska
Zużyliśmy ok.  150 litrów paliwa

PARTNERZY:

Moto Floydoo Bieszczady

Copyright © 2018 Moto Podróże