Bałkany, a właściwie ich część. Po kilku latach od naszego wyjazdu do Norwegii (relacja prawdopodobnie wkrótce) udało się Nam ponownie wyjechać. Tym razem ruszyliśmy do Chorwacji jako miejsca docelowego.
Nie był to wyjazd turystyczny z zwiedzaniem wszystkich atrakcji Państw, przez które przejeżdżaliśmy. Był to wyjazd stricte nastawiony na jazdę motocyklem, bez zaplanowanych noclegów itp.
Termin wyjazdu to koniec maja początek czerwca 2018 roku, ilość motocykli 7, ilość osób 7. Wyjeżdżaliśmy w sobotę 26 maja i jeszcze nie opuściliśmy Wielkopolski, a już pojawiły się małe problemy – pękła linka sprzęgła w jednym z motocykli. Szybciutka wymiana linki i jedziemy dalej z przekonaniem, że jak problemy pojawiły się na początku wyprawy to później będzie tylko lepiej. A plany na pierwszy dzień mieliśmy naprawdę duże – nocleg dopiero w Słowenii.
Dzień pierwszy
Droga do Słowenii przebiegła spokojnie, w większości przez czeskie i austriackie autostrady. Ktoś może powiedzieć ” jazda autostradą, co za nudą”. Zgadzam się z tym w 100%, jednak w tym przypadku bardzo mile zostałem zaskoczony i uważam jazdę autostradą, a w szczególności austriacką, gdzie były bardzo długie zakręty, jeden po drugim za najlepszą część pierwszego dnia. Do Słowenii dojechaliśmy bardzo późnym wieczorem, znaleźliśmy nocleg w miejscowości Ptuj, wrzuciliśmy coś na ruszt i poszliśmy spać.
Odległość: 900 km, mapa
Dzień drugi
Po śniadaniu ruszamy nad Adriatyk. Pogoda dopisuje. Jedziemy drogą nadmorską D8 zwaną popularnie Jadrańską Magistralą. Trasa jakościowo dobra, widokowo bardzo piękna, ale jak tu patrzeć i delektować się widokami jak przed Nami same zakręty. Jest po prostu super. Wyczerpani stacjonujemy w miejscowości Karlobag przy samej drodze D8.
Odległość: 370 km, mapa

Dzień trzeci
Dzień trzeci minął nam ponownie pod znakiem pokonywania zakrętów i podziwiania wspaniałych widoków. Już pisałem, że jest super? Cel: Brela i dzień odpoczynku.
Odległość: 300 km, mapa
Dzień czwarty
Dzień czwarty – dzień odpoczynku. Plażing, smażing, ale popołudniu jednak wyjazd. Jedziemy na Sveti Jure, drugi co do wielkości szczyt Chorwacji, a najwyższy masywu Biokovo (1762 m n.p.m.).
Na szczyt prowadzi najwyżej położona droga w Chorwacji z licznymi zakrętami i pięknym widokiem. Ta malownicza droga jest jednak dość wąska i trzeba uważać na wymijanki z autami, a nawet autobusami wjeżdżającymi i zjeżdżającymi z szczytu. Barierki zabezpieczające gdzie nie gdzie są, ale nie wiadomo co zabezpieczają.
Aby dojechać do Sveti Jure należy kierować się z Makarskiej na Vrgorac. Za wjazd na szczyt „na własne ryzyko” trzeba zapłacić 40 kun za osobę. Poinformuje Was o tym fakcie Pan sprzedający bilety i tablica informacyjna. Wjeżdżaliśmy na Sveti Jure w godzinach popołudniowych ok. godz. 17.00, więc nie było prawie żadnego ruchu. Początek trasy bardzo spokojny, liczne serpentyny i dużo drzew aż miło było jechać. Jednak co miłe prędko się kończy. Droga robiła się coraz węższa, znikały drzewa na poczet skał. Nie zmieniały się tylko zakręty. Szczyt osiągnęliśmy po 45 minutach motocyklowej wspinaczki, ale było warto. Widok nie do opisania, to trzeba zobaczyć na własne oczy i oczywiście pokonać trasę na szczyt. Moim zdaniem punkt obowiązkowy każdej wyprawy do Chorwacji. Na pokoje wróciliśmy z wielkimi „bananami” na twarzy, a wieczorkiem delektowaliśmy się chorwackim winem własnej roboty.
Odległość: 90 km, mapa
Dzień piąty
Pod wrażeniem dnia poprzedniego ruszamy dalej w kierunku Czarnogóry. Po drodze mijamy Dubrovnik, jednak nie on jest naszym celem. Kilka kilometrów od Dubrovnika odwiedzamy miejscowość Kupari nad malowniczą zatoką Żupy Dubrovaćkiej, gdzie znajduje się opuszczony kompleks wypoczynkowy zwany „zatoką umarłych hoteli”.
W skład kompleksu wchodzi sześć hoteli: Mladost, Grand, Goričina, Pelegrin, Kupari i Galeb. W trakcie wojny jugosłowiańskiej ośrodek został doszczętnie splądrowany i zniszczony.
Miejsce bardzo ponure, ale zrobiło na Nas duże wrażenie ukazując swoje piękno, a zarazem skalę wojny i jak to piękno można zmarnować. Jeżeli przejeżdżacie przez Dubrovnik warto dodać Kupari jako punkt na swojej mapie.
Późnym wieczorem dojeżdżamy do Kotoru (Czarnogóra). Czas na odpoczynek.
Odległość: 250 km, mapa
Dzień szósty
Rano dowiadujemy się, że w dalszą drogę wyruszamy w piątkę. Awaria motocykla zmusiła naszych dwóch towarzyszy do powrotu. Po „obfitym” śniadaniu wliczonym w cenę noclegu ruszamy dalej. Kotor zwiedzamy z siedzeń motocykli, w centrum kupujemy pamiątki, tankujemy nasze rumaki i wiśta wio, kierunek Kanion Tary.
Jako, że nasze śniadanie było bardzo „obfite” (o czym już wspomniałem) i nie chcąc brać burczenia w brzuchu jako odgłosu silnika zatrzymaliśmy się w barze Most (Bioće Podgorica) przy trasie E65 za miejscowością Mrke. Polecam miejscówkę. Pan, który Nas obsługiwał był bardzo miły, chwalił się zdjęciami z dużą grupą motocyklistów z Polski. Jedzenie dobre, dużo i nie drogo.

Jazda po Czarnogórze to sama przyjemność. Czarnogóra urzekła mnie bardziej niż Chorwacja, a Durmitor i Kanion Tary naprawdę robią wrażenie. To samo można powiedzieć o moście Durdevica na rzece Tarze.
Trasa od mostu Durdevica do granicy z Bośnią i Hercegowiną (nie licząc samego przejścia granicznego) to same niespodzianki. Z początku jechaliśmy w góry drogą, której chyba nie było na mapie – kamienie, szutr itd. Następnie jazda w dół serpentynami przez las. Oczywiście nie obyło się bez zwierzątek na drodze takich jak krowy, kozy i ich placków na jezdni. Na dole kolejna niespodzianka, dwa kontenery. Co robią dwa kontenery w czarnej d…, na końcu lasu? Bingo, to było przejście graniczne. Po przekroczeniu granicy, spokojnie bez kolejnych niespodzianek dojechaliśmy do Motelu Jagodić w miejscowości Novo Gorazde.
Odległość: 350 km, mapa 1, mapa 2
Dzień siódmy, ósmy i dziewiąty
Kolejne dni wyprawy minęły spokojnie. Siódmego dnia przejechaliśmy przez Bośnię i Hercegowinę, część lądową Chorwacji i wjechaliśmy do Węgier. Nocowaliśmy w hotelu Zodiac w miejscowości Szekszard.
Odległość: 450 km, mapa
Ósmy dzień to przejazd do Czech. Nocleg zarezerwowany w hotelu Sezam w miejscowości Bruntal. Był to pierwszy dzień naszej wyprawy, w którym złapał nas deszcz i to przed samym hotelem. Wieczorem odwiedziliśmy lokalny pub i napiliśmy się dobrego czeskiego piwa.
Parę kilometrów przed centrum Bruntal polecam knajpę Farma Kocov, gdzie można zjeść przepyszną golonkę.
Odległość: 535 km, mapa
Ostatni, dziewiąty dzień trasy to szybki powrót do Polski. Tylko 400 km.
Odległość: 400 km, mapa
Podsumowanie:
Motocykle: Honda Crosstourer 1200, Honda Crosstourer 1200, Honda Varradero 1000, Honda CBF 1000 , BMW K1600, BMW K1200, Harley Davidson Electra 1700.
Przejechaliśmy ok. 3700 km.
Odwiedziliśmy 8 Państw: Czechy, Austria, Słowenia, Chorwacja, Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina, Węgry, Słowacja.
Zużyliśmy ok. 240 litrów paliwa.
Większość noclegów rezerwowaliśmy codziennie przez portal booking.com. Średni koszt noclegu kształtował się pomiędzy 15 – 30 EUR za osobę.
A co najważniejsze.
Przeżyliśmy piękną przygodę…..Co dalej? Mam nadzieję, że za rok Rumunia.
Super wyprawa, mam nadzieję że Viadro nie bylo jednym z motocykli który się popsuł? Zazdroszczę drogi, zrobiłem część autem, ale to nie to samo. Pozdrawiam