Plan na ten rok był ambitny – Albania. Jednak przygotowania nie szły po naszej myśli i w ostatniej chwili zmieniliśmy kierunek wyprawy. Padło na Słowenię – kraj, który dla wielu osób jest krajem tranzytowym na Chorwację. Parafrazując klasyka „bunkrów nie było, ale też było zajeb….”
Wyruszyliśmy dzień po Bożym Ciele – sześć osób na dwóch kółkach, dwie osoby na „sześciu” 🙂 (jechali busem, motocykle mieli na pace). Kierowaliśmy się w stronę Mikulova, gdzie mieliśmy spędzić pierwsze dwa dni.
Malownicze miasto Mikulov
Podróżując do Chorwacji nie można ominąć Mikulova, miasta położonego w pobliżu granicy Czech z Austrią. Większość z nas traktuję Mikulov, jako „noclegownię” w drodze „do” lub „z” Chorwacji. Tym razem postanowiliśmy choć trochę poznać to miasto z innej strony.
Do Mikulowa dojechaliśmy późnym popołudniem, tuż przed deszczem. Rozlokowaliśmy się w wynajętym apartamencie X28 i poszliśmy coś zjeść (obok apartamentu jest bistro). Po obiado-kolacji nastąpiła część rozrywkowa tego dnia. Nie będę się o niej rozpisywał, gdyż jak to się mówi „co zdarzyło się w Mikulovie, zostaje w Mikulovie” 😀 .
Drugi dzień pobytu w Mikulowie był przeznaczony na zwiedzanie miasta. Jego największą atrakcją jest zamek znajdujący się na wzgórzu zamkowym. Jest on już widziany z daleka i zachęca do odwiedzin.
Był to nasz pierwszy punkt zwiedzania. Wejście na teren zamku, a dokładnie do zamkowego parku jest bezpłatne. Bezpłatne jest także zwiedzanie zamkowego dziedzińca. Z parku można przejść dookoła zamku i obejrzeć go z każdej strony.
Po obejrzeniu zamku z zewnątrz ruszyliśmy dalej w kierunku Świętej Górki (czes. Svatý Kopeček). Po drodze podziwialiśmy rynek z kolumną Trójcy Przenajświętszej postawioną na wzór kolumny maryjnej z Rzymu oraz Grobowiec Dietrichsteinów.
Na Świętą Górkę prowadzi droga z centrum miasta. Na jej szczycie (363 m n.p.m.) znajduje się kaplica św. Sebastiana oraz Grób Pański, na który prowadzi droga krzyżowa. Święta Górka jest też ciekawym punktem widokowym na Mikulov. Kolejnymi punktami zwiedzania były: ruiny zamku Kozí Hrádek, jaskinia na Turoldzie (nie zwiedzaliśmy), cmentarz i synagoga żydowska. W sumie zrobiliśmy 10 km spacerkiem, podziwiając Mikulov. Wieczorkiem, poszliśmy na pyszne czeskie piwko.
Zachwycająca Słowenia…
Z rana ruszyliśmy na Słowenię, a dokładnie do Portoroža nad morzem Adriatyckim. Do celu, mimo że jechaliśmy autostradą dojechaliśmy późnym popołudniem. Na kwaterach w pensjonacie Počitniški Dom czekali już na nas nasi dwaj koledzy, którzy jechali busem. Wyjechali oni z Mikulova wcześnie rano, aby w Kranjskiej Gorze przesiąść się na motocykle i dojechać do Portoroža.
W krainie Krasnoludów – Jaskinie Szkocjańskie
Następnego dnia pojechaliśmy zwiedzać Jaskinie Szkocjańskie (słoweń. Škocjanske jame), jedyne w Słowenii jaskinie na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Wybierając się do jaskini myśleliśmy, że wiemy czego możemy się spodziewać (w końcu od czego jest internet), ale gdy tylko wkroczyliśmy w jej czeluście, okazało się jak w dużym byliśmy błędzie.
Będąc w wnętrzu jaskini można poczuć się jakbyśmy byli w Mori – krainie Krasnoludów lub Mordorze z wizytą u Saurona. Ogrom jaskini jest nie do opisania. Jest naprawdę ogromna, a płynąca w jej dole rzeka o nazwie Reka jeszcze bardziej wzmaga jej potęgę. Możemy tutaj zobaczyć chyba wszystkie przykłady jaskiniowych zjawisk kresowych. Należy również wspomnieć, że Jaskinie Szkocjańskie mogą pochwalić się najdłuższym w Europie podziemnym kanionem. Jest naprawdę co podziwiać.
Po przejściu jaskini (ok. 2,5 km) musimy podjąć decyzję, czy idziemy dalej (kolejne 2,5 km) lub skracamy spacer i wracamy do wyjścia. Wybraliśmy pierwszą opcję i był to bardzo dobry wybór. Trasa wzdłuż kanionu rzeki robi wielkie wrażenie, takie samo jak jaskinia, a może i nawet większe.
Jaskinia jest bardzo dobrze przygotowana do zwiedzania, bardzo dobrze oświetlona tam gdzie jest coś wartego uwagi. Chcąc zwiedzić jaskinie najlepiej kupić bilet online (kupujemy go na określoną godzinę). Bilet można kupić również w kasie na miejscu, ale trzeba liczyć się z tym, że może ich zabraknąć lub będziemy czekać na wejście. Warto jednak czekać. Szkoda tylko, że nie można robić zdjęć.
Po powrocie do Portoroža wybraliśmy się spacerkiem do odległego o 2,5 km Piranu – niewielkiego lecz bardzo urokliwego miasteczka, gdzie zjedliśmy obiado-kolacje w restauracji Sarajevo 84.
Kolejny dzień upłynął na poznawaniu Słowenii i Chorwacji czyli był to stricte objazdowy dzień. Jak wiadomo z naszych wcześniejszych relacji w trakcie naszych wypraw często korzystamy z aplikacji Calimoto. Aplikacja wyznacza nam bardzo ciekawe trasy z różnorodnym krajobrazem i fajnymi zakrętami. Tak było i tym razem.
Pięcioro z nas wyruszyło z rana w kierunku Chorwacji a dokładnie do miejscowości Opatija. Następnie wzdłuż wybrzeża dojechaliśmy do miejscowości Mošćenička Draga, gdzie zażyliśmy kąpieli w Adriatyku, a w restauracji Marina zjedliśmy pyszny obiad. Droga powrotna do Portoroža była bardzo ciekawa i malownicza. Przyjemność z jazdy popsuła nam trochę pogoda – zaczął padać mały deszczyk – i szukanie stacji benzynowej (Calimoto potrafi prowadzić drogami gdzie takich stacji jest bardzo mało).
Ostatni dzień w Portorožu był bardzo intensywny. W planach mieliśmy zobaczyć Veliką Planinę, jaskinie Postojna i zamek Predjama.
Po śniadaniu okazało się, że większa część naszej grupy rezygnuje z wyjazdu. Zatem zostało nas trzech twardzieli, którzy ruszyli na podbój Velikiej Planiny. Żeby zaoszczędzić czas, postanowiliśmy pokonać całą trasę tam i z powrotem autostradą. Po przejechaniu ok. 60 km zjechaliśmy z autostrady do miejscowości Postojna w pobliżu której znajduje się jaskinia o tej samej nazwie.
Jaskinia Postojna – królowa jaskiń?
Jaskinia Postojna jest uznawana za jedną z najpiękniejszych na świecie, a na pewno w Europie. Jej trasa turystyczna ma 5 km z czego większą część pokonujemy kolejką. Tak, kolejką! Postojna jest jedyną jaskinią na świecie, która ma podziemną dwutorową kolejkę.
Wielkość jaskini, imponujące, piękne stalagmity i stalaktyty, ogromne komnaty i ciągi korytarzy oraz żyjący w wodach jaskini bezoki płaz (Odmieniec jaskiniowy) robią duże wrażenie. Jednak czy jest najpiękniejsza? Nie wiem, Na pewno ma coś w sobie, ale jak dla mnie była trochę monotonna. Duże większe wrażenie zrobiły na mnie jaskinie Szkocjańskie i właśnie je poleciłbym, gdyby ktoś mnie zapytał którą jaskinie wybrać. Według mnie jaskinia Postojna ma dużo lepszy marketing niż jaskinie Szkocjańskie, dlatego jest bardziej znana. Jednak nie jest ładniejsza, ale to kwestia gustu. Bilety do jaskini możecie kupić online lub na miejscu w kasie. Cena biletu 29 euro.
Predjama – jedyny zamek jaskiniowy na świecie
Z jaskini pojechaliśmy do oddalonego o 9km zamku Predjama (słoweń. Predjamski Grad). Zamek swoją nazwę zawdzięcza swojemu unikatowemu położeniu (predjama tłum. przed jamą). Położony on jest niezwykle malowniczo u stóp 123 metrowej skały, zasłaniając wejście do jaskini. Zamku Predjama nie widać z góry, gdyż zasłania go skała w której został wykuty tworząc naturalny dach zamku. Oczywiście można zwiedzić wnętrze zamku jak i jaskinie pod zamkiem. My zamek obejrzeliśmy tylko z zewnątrz, bo czas nas naglił. Przed nami była jeszcze wizyta na Velikiej Planinie.
Velika Planina pasterska osada w górach…
Velika Planina to malowniczy górski płaskowyż z rozległymi pastwiskami i tradycyjnymi chatami pasterskimi. Na Veliką Planinę można dostać się na dwa sposoby: spacerkiem ok. 3 godz. lub kolejką linową. Wybraliśmy drugą opcję. Najpierw gondolą, a później wyciągiem krzesełkowym dostaliśmy się na płaskowyż.
Czas był jednak dla nas nie ubłagany i nie pozwolił nam długo cieszyć się przepięknymi widokami jakie nas przywitały na górze. Jest tam naprawdę pięknie. Na podziwianie malowniczych widoków mieliśmy tylko 45 minut, gdyż za późno przyjechaliśmy, a o godz. 17.00 był ostatni kurs kolejki na dół. Spóźnienie się na niego oznaczało nocleg na Velikiej Planinie lub trzygodzinny spacer w dół. Tak przy okazji noclegów to na płaskowyżu znajduje się osada turystyczna – można tam wynająć chatę pasterską i przenocować.
Jeżeli macie w swoich planach wizytę na Velikiej Planinie to zarezerwujcie sobie na ten cel najlepiej cały dzień, aby móc nacieszyć się tym co oferuje płaskowyż.
W drodze powrotnej do pensjonatu zatrzymaliśmy się na pysznym obiedzie w chińskiej restauracji Hong Kong 2 w miejscowości Komenda. Jak będzie wam doskwierał głód i będziecie gdzieś w pobliżu to polecam odwiedzić tą restaurację.
Kolejny dzień naszej wyprawy. Opuszczamy wybrzeże i jedziemy w góry. Dokładnie do Kranjskiej Gory – miejscowości w której okolicy jest dużo interesujących i fajnych miejsc.
Trasa do Kranjskiej Gory okazała się krętą i bardzo interesującą drogą. Mogliśmy poznać krajobraz Włoch i Słowenii, odwiedziliśmy „przypadkowo” (źle skręciliśmy na rondzie) Sveta Gora i znajdujący się na 681 m n.p.m. Klasztor Franciszkanów.
Jadąc licznymi zakrętami i podziwiając słoweński krajobraz dojechaliśmy do pierwszego z dwóch najbardziej znanych jezior Słowenii.
Jezioro Bohinjsko i jezioro Bled, symbole Słowenii…
Jezioro Bohinjsko to największe i zarazem najgłębsze jezioro Słowenii zasilane wodospadami rzeki Savicy. Nad jego taflą wody góruje masyw Triglav. Na jego brzegu stoi Zlatorog, nieśmiertelny biały koziorożec z złotymi rogami – symbol słoweńskich Alp Julijskich.
Jest to piękne i urokliwe miejsce, które cieszy się dużą popularnością wśród turystów. Jednak jeszcze nie tak dużą jak oddalone o 29 km jezioro Bled.
Jezioro Bled to najpiękniejsze i najsłynniejsze jezioro Słowenii. Na środku jeziora widzimy malutką wysepkę, na której znajduje się stary kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Maryi Panny. Nad jeziorem na stumetrowej skale góruje najstarszy zamek w Słowenii (XI wiek) – Blejski Grad.
Nad jeziorem Bled zatrzymaliśmy się w jednej z licznych knajpek tuż przy plaży. Część z nas poszła na punkt widokowy Ojstrica (611 m n.p.m.), a inni leżakowali na plaży bądź siedzieli w kawiarence podziwiając malownicze jezioro. Do pensjonatu Apartmaji Telemark w Kranjskiej Gorze dojechaliśmy wieczorem.
Mangartska cesta – najwyższa droga Słowenii
Ostatni dzień naszego pobytu na Słowenii był jego kulminacją, wisienką na torcie. Głównym punktem dnia był wjazd najwyżej położoną drogą Słowenii – drogą pod Mangart (Mangartska cesta).
Z Kranjskiej Gory do Mangart wybraliśmy się przez Włochy (najkrótsza droga) przejeżdżając przez przepiękną przełęcz Predel /Passo del Predil (1156 m n.p.m.) oraz mijając lodowcowe jezioro Predil.
Z nad jeziora Predil kilkoma serpentynami dojeżdżamy na szczyt przełęczy będący również granicą państwową. Po przejechaniu na słoweńską stronę pokonujemy ok. 1km i skręcamy na drogę pod Mangart.
I tutaj,… NIESPODZIANKA. Droga zamknięta, zakaz wjazdu. Wszyscy motocykliści, którzy przyjeżdżali pod Mangart „odbijali się” od znaku zakazu i z nie ciekawą miną zawracali.
My jednak jesteśmy uparci. Po uzyskaniu „pozytywnej” dla nas informacji od zjeżdżających z góry włoskich rowerzystów postanowiliśmy wjechać na górę mimo zakazu. Dojechaliśmy do rogatek wjazdowych i kolejna niespodzianka. Rogatka opuszczona i służby porządkowe na drodze.
Pytanie: Kiedy będzie otwarta droga? Odpowiedź: Dopiero w przyszłym tygodniu. Patrzymy na siebie załamując ręce. Co robimy dalej? Krótkie negocjacje z panami z służb porządkowych, wręczenie małej „korzyści” finansowej 😀 i rogatka podniesiona. Mamy tylko uważać na drodze.
Początkowo droga wiedzie przez las, ale czym wyżej tym bardziej robi się kręta i wąska. Zmienia się roślinność. Dojechaliśmy prawie na szczyt – 1872 m n.p.m. Końcowy odcinek drogi ze względu na skalne osuwiska i zalegający śnieg był nieprzejezdny.
Górski krajobraz, który się nam ukazał zrobił na nas piorunujące wrażenie. Zachwytom nie było końca. Piękne widoki, cisza i spokój. Nie chcieliśmy opuszczać tego miejsca.
Soča – szmaragdowa rzeka
Nasyceni wspaniałymi widokami jedziemy dalej. Na początku ciekawą drogą nr 203, a później drogą 206, która prowadzi przez Dolinę Soča i jest najbardziej malowniczą drogą w Słowenii. Droga pozwala cieszyć się jazdą w naprawdę pięknych okolicznościach przyrody.
Wzdłuż drogi przepływa rzeka Soča, która jest jedną z najbardziej niesamowitych rzek Europy. Jej szmaragdowy kolor (zielono-niebieski, turkusowy – trudno określić) daje niesamowity efekt. Barwa rzeki jest tak intensywna i głęboka wręcz hipnotyzująca, że trudno było skupić się na prowadzeniu motocykla. Wzrok sam uciekał w kierunku rzeki.
Ruska cesta, droga 50 zakrętów
Od miejscowości Trenta droga nr 206 prowadzi nas przez przełęcz Vršič położoną na wysokości 1611 m n.p.m. i dalej do Kranjskiej Gory. Odcinek ten nosi nazwę Ruska Droga (słoweń. Ruska cesta), która odnosi się do około 10000 do 12000 więźniów rosyjskich wykorzystywanych przy jej budowie w 1915 roku.
Jest to najciekawszy i najbardziej spektakularny odcinek drogi nr 206, gdyż na odcinku 24 km znajduje się 50 bardzo ostrych serpentyn i każda z nich posiada swój numer (26 zakrętów od Trenty do Vršič i 24 zakręty od Vršič do Kranjskiej Gory).
Jak już wcześniej wspominałem jest to bardzo spektakularny odcinek drogi, który powoduje cały czas uśmiech na twarzy. Jest to jednak wymagający odcinek, podnoszący poziom adrenaliny. Trzeba być naprawdę mocno skupionym i uważnym. W szczególności, gdy będziemy zjeżdżać z Vršič do Kranjskiej Gory – na tym odcinku łuki serpentyn wyłożone są kostką brukową.
Vintgar – najpiękniejszy wąwóz w Słowenii
Po powrocie do Kranjskiej Gory nasza trójka twardzieli odbiła w kierunku Bled i pojechała zwiedzić wąwóz Vintgar oddalony o 34 km.
Motocykle zostawiliśmy na parkingu przy wejściu do wąwozu – jest on bezpłatny dla motocykli. Kupiliśmy bilety (10 euro/osoba) i poszliśmy podziwiać wąwóz.
Podążamy wzdłuż rzeki Radovna, która wydrążyła wąwóz Vintgar ponad 10000 lat temu. Liczy on 1,6 km i biegnie pomiędzy wzgórzami Horn i Boršt. Wąwóz jest bardzo głęboki. Jego strome klify majestatycznie wznoszą się na wysokość 250 metrów nad rzeką Radovną.
Wąwóz Vintgar został odkryty w 1891 roku przez burmistrza Gorje Jakoba Žumera oraz kartografa i fotografa Benedikta Lergetporera. Kilka lat później udostępniono wąwóz turystom.
Vintgar zwiedzamy malowniczym i ściśle wytoczonym szlakiem, który biegnie nad rzeką Radovne. Jest to bardzo bystra rzeka z licznymi wodospadami, kaskadami itp. Obserwujemy różne odmiany ryb i małe ptaszki (żaden ze mnie ornitolog, nie znam ich nazwy 🙂 ) które nurkują w rzece za posiłkiem. Jesteśmy pod wrażeniem otaczających nas klifów i przyrody.
Mijamy unoszący się nad szlakiem ponad 30-metrowy kamienny most, wybudowany w latach 1904-1905. Jest to największy kamienny most kolejowy zachowany w całości w Słowenii. Zwiedzanie kończymy przy 13-metrowym wodospadzie Šum, największym wodospadzie rzecznym. Trzeba przyznać, że wąwóz Vintgar to naturalny i dziki teren z niewielką ingerencją człowieka.
Z nad wodospadu mamy dwie możliwości powrotu – krótszą i dłuższą turystyczną. My wybraliśmy krótszą, gdyż do parkingu mieliśmy ok. 3 km spacerkiem, a niebo zrobiło się ciemne i zaczęło grzmieć.
Ostatni dzień na Słowenii był naprawdę bardzo ekscytującym i ciekawym przeżyciem.